Wstała przed
dziewiątą i już miała wiadomość tekstową od Marca, że wymyślił coś na
dzisiejszy dzień i zadzwoni zaraz po treningu. Uśmiechnęła się sama do siebie.
Nie sądziła, że to się tak wszystko potoczy.
Wzięła
szybką kąpiel z bąbelkami i ubrała się w czyste ubrania, po czym zaczęła suszyć
włosy, kiedy usłyszała melodyjkę dzwoniącego telefonu.
Migiem
znalazła się przy swoim łóżku i odebrała komórkę, nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Halo? –
powiedziała i wróciła do łazienki.
- Cześć, tu
Marc. Właśnie skończyłem trening i tak pomyślałem, że zabiorę cię na obiad.
Marne podziękowanie za uratowanie życia przed śmiercią w kolejkach w urzędzie,
ale to jeszcze nie koniec. Będę po ciebie za dwadzieścia minut, dobrze? – dała
by sobie rękę uciąć, że właśnie uśmiechnął się sam do siebie, pokazując rząd
białych zębów.
- Jasne,
będę czekać – uśmiechnęła się do słuchawki, po czym się rozłączyła.
Szybko
wysuszyła do końca włosy, wyprostowała
je i jednym ruchem ręki zgarnęła swoją torebkę z portfelem w środku. Wyszła z
pokoju i skierowała się do wyjścia, pod którym czekał już na nią piłkarz.
- Witam –
uśmiechnął się do niej i otworzył jej drzwi od strony pasażera, a sam chwilę
później siedział już za kierownicą. – Głodna? Bo ja jak wilk!
-
Trochę. Nie jadłam śniadania… - wzruszyła
ramionami i zaśmiała się.
- No nie.
Jak można nie zjeść śniadania?! Ja wbrew pozorom z domu nie wyjdę bez zjedzenia
dużej ilości płatków z mlekiem albo kanapek z serem. – oboje zaśmiali się w
jednym momencie.
Obserwowała
jego skupienie podczas prowadzenia auta.
Sama nie
miała prawa jazdy. Uważała, że Wiedeń jest tak dobrze skomunikowany, że nie
potrzeba jej auta, z którym codziennie będzie miała problem z zaparkowaniem.
- Jesteśmy
na miejscu – powiedział dumnie, parkując auto na miejscu dla gości. Wysiadł z
nią jednocześnie – Dają tu naprawdę smaczne jedzenie.
Schował
kluczyki od auta do kieszeni spodni i otworzył jej drzwi do restauracji.
Podziękowała, delikatnie się uśmiechając i zajęli miejsce.
- Przy
okazji żaden reporter nie ma tu wstępu, a z zewnątrz nic nie zobaczą, tak więc
nie staniesz się dla nich sensacją – spojrzał na nią i znów tego dnia
uśmiechnął się do niej szeroko.
Wybrali
sobie dania z karty, kiedy Liliann zauważyła, że kelnerka wręcz rozbiera
wzrokiem piłkarza. Lekko szturchnęła go pod stołem i ruchem głowy wskazała by
spojrzał się w kierunku lady. Kelnerka momentalnie przestała się patrzeć i
zaczęła udawać, że coś zepsuje.
- W sumie to
ci nie zazdroszczę. Na każdym kroku musisz uważać – zaczęła, a on się zaśmiał.
- Takie
życie. Poniekąd wiedziałem na co się piszę. O tym kiedyś marzyłem. A tak
zmieniając temat… Na jak długo tu zostajesz?
- Tak
naprawdę to miałam być tutaj chwilę. Dosłownie. Miałam oddać ci zgubę i wrócić
z powrotem do Austrii. – wzięła łyk soku, który przed chwilą przyniosła inna
kelnerka. – Ale zabukowałam bilet na środę.
- Świetnie.
Bo słuchaj. Jutro jest mecz i chciałem dać ci bilet – po chwili sięgnął do
kieszeni i wyjął podłużny prostokącik. Następnie położył na stoliku i przysunął
go do blondynki – To ciąg dalszy podziękowania z mojej strony – uśmiechnął się.
-
Przyjechałam tu nie oczekując od ciebie czegokolwiek, więc nie przyjmę tego. –
odsunęła bilet w jego stronę.
- Marcowi
Bartrze się nie odmawia – znów przesunął bilet bliżej niej – Nie daj się
namawiać. A będzie mi niezmiernie miło jeśli tam będziesz i być może zobaczysz
mnie na boisku… Jak i całą drużynę! – zaśmiał się, na co ona już się poddała.
Schowała bilet do torebki i serdecznie za niego podziękowała.
-
Przyjaciółka mi nie uwierzy, że idę na mecz.- zaśmiała się, a w tym momencie
przyniesiono im zamówienie.
Nawzajem
życzyli sobie smacznego i w ciszy jedli.
Musiała
przyznać, że faktycznie mieli tu dobre jedzenie, tak jak mówił Marc.
- Czemu
przyjaciółka miałaby ci nie uwierzyć, że idziesz? – zapytał, kiedy kończył
swoją porcję.
- Ponieważ
nie jestem kibicem aż takim. Ona uwielbia twój klub – odłożyła sztućce na
talerz i spojrzała na niego – Jest wielkim kibicem…Jakoś to się specjalnie
nazywało… - zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad tym jednym słowem, które
jej przyjaciółka powtarza non stop
- Cule –
odpowiedział za nią Marc.
- Dokładnie
– uśmiechnęła się – Gdyby nie to, że musi chodzić do pracy z pewnością
przyjechałaby tu ze mną!
Wstali od
stolika i skierowali się na parking, po krótkiej kłótni na temat tego kto
płaci. Marc nie dał za wygraną, ponieważ on ją tu zaprosił, więc nie widział
powodu dla którego blondynka miałaby płacić.
Wsiedli do
jego auta i ruszyli w kierunku jej hotelu.
- Wpadnę po
ciebie jutro na półtorej godziny przed meczem, byś się nie zgubiła i w ogóle.
Na tyle ile starczy nam czasu zaprowadzę cię na twoją trybunę, bym miał
pewność, że będziesz – spojrzał na nią i uśmiechnął się.
Ona kiwnęła
głową na znak zrozumienia jego słów.
Zawsze
uważała piłkarzy za lekko zadufanych sobie mężczyzn, którzy myślą tylko o
kobietach, które mogą mieć co noc inną. Którzy nie potrafią nikogo innego
dostrzec poza czubek własnego nosa.
Marc był
inny. Troszczył się, był miły i mądry.
Zburzył jej całe wyobrażenie na temat piłkarzy.
Kiedy
podjechał pod hotel, podziękowała mu za mile spędzone popołudnie i życzyła
dobrego dnia. Umówili się jeszcze na konkretną godzinę na następny dzień i
pożegnała się z nim ciepłym uśmiechem.
__________
Nudno i krótko. I krótkie będzie to opowiadanie... A już pracuję nad moim Javierem i kolejnym Marciem <3
I oczywiście jestem dumna z Niemców! Przez cały mundial pokazywali klasę i zasłużenie wygrali. Pięknie, pięknie, pięknie! Prawie się popłakałam widząc ich wygraną, powitanie w Berlinie i w ogóle. Cudnie!
Oj tam, ja nie uważam że było nudno...raczej bardzo miło i sympatycznie jak na ich drugie spotkanie, a pierwszą randkę. Bo tak to chyba można nazwać, prawda? ohh jaki on byl miły, nie dość że zaprosił ją na obiad, to jeszcze zabiera ją na mecz! on jest cudny po prostu...ciekawa jestem, czy wymyśli jeszcze coś ;)
OdpowiedzUsuńsuperowy rozdział, zakochałam się <3
Niemczuuuuch! :p
OdpowiedzUsuńA rozdział milusi! Dzięki temu zmieniła mniemanie o piłkarzach :D
I pódzie na mecz! Haaa :D
Czekam na kolejny, a chyba jeszcze bardziej na opowiadanie o Javim!
cudo!!!!!!!!!! informuj mnie o nowościach :)
OdpowiedzUsuńajajaj, Marc <3 mężczyzna idealny. Też chciałabym taką 'randkę'. Kolejne Twoje świetne opowiadanie! Czekam na kolejny i zapraszam na prolog: http://entre-los-mundos.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń