Punkt
szesnasta trzydzieści czekała na niego pod hotelem. Zaczęła się w duchu
cieszyć, że jej nie wystawił kiedy zobaczyła jego auta wjeżdżające na parking.
Od razu
podeszła w to miejsce szybkim krokiem i przywitała się z nim.
- Masz
bilet? – zapytał się, ruszając z parkingu.
- Tak. To
najpilniej strzeżona przeze mnie rzecz dzisiaj – zaśmiała się, a on jej
zawtórował.
Droga jaką
mieli do pokonania minęła im bardzo szybko.
Bartra
wyszedł pierwszy i wyjął z bagażnika swoją treningową torbę. Obserwowała go cały
czas i teraz mogła śmiało powiedzieć, że był z lekka zestresowany, ale i bardzo
skupiony nadchodzącym meczem.
Zaprowadził
ją do wejścia dla VIP-ów by przypadkiem nie miała problemów wynikających z
nieznajomości języka.
- Słuchaj,
muszę iść bo zaraz zaczynamy rozgrzewkę. Twój sektor jest tam – wskazał palcem
za siebie – Więc mam nadzieję, że nie zgubisz się na prostej – zaśmiał się, ona
również – To trzymaj kciuki i widzimy się po meczu przed wejściem– przytulił ją
do siebie i poszedł w swoim kierunku.
Ona poszła
tak jak wskazał i bez problemu znalazła swoje miejsce. Zrobiła zdjęcie i
korzystając z włączonego WIFI wysłała przyjaciółce fotografię z pozdrowieniami
z Camp Nou.
Ponad
czterdziesto-minutowe czekanie minęło jej szybko dzięki grze na telefonie i
obserwowaniu tego wspaniałego miejsca.
Kiedy obie
drużyny weszła na murawę jej wzrok poszukiwał tylko jednego zawodnika. Osobę
przez którą się tu znalazła i dzięki której nie żałuje swojego przyjazdu
tutaj. Niestety, nie był w wyjściowym
składzie, jednak mocno zaciskała kciuki by nadarzył się taki moment, by wszedł
na boisko i pokazał to co potrafi.
Sędzia
zagwizdał i rozpoczęła się walka o zwycięstwo.
Co prawda był to tylko mecz towarzyski, jednak nie od dziś wiadomo, że
zwycięstwo zawsze podnosi morale zawodników.
Na bilecie
napisane było, że grają z jakąś drużyną z Rosji, jednak nie znała się bardzo na
wszystkich drużynach, dlatego dopiero kiedy Barcelona wbiła drugiego gola w
ciągu dziesięciu minut, wiedziała, że rosyjski team nie dorasta bordowo-granatowym
do pięt.
Kiedy jeden
z obrońców Barcelony został mocno sfaulowany i zszedł z boiska, niestety nie o
własnych siłach a na noszach, próbowała dojrzeć nazwisko na koszulce zawodnika,
który miał wejść. Uśmiechnęła się szeroko kiedy w megafonie usłyszała nazwisko
Marca.
Osoba, która
sfaulowała obrońcę dostała czerwoną kartkę, na co rosyjscy kibice zareagowali
buczeniem. W jednej chwili poczuła dreszcze na swoim ciele, jednak szybko
odeszły, kiedy kibice Barcelony ich zagłuszyli, ciesząc się z kolejnego
strzelonego gola swojej drużyny.
Pod koniec
drugiej połowy stwierdziła w myślach, że piłka nożna stanie się jej kolejnym
hobby. Chyba jej przyjaciółka będzie z tego powodu wniebowzięta. Już sobie
wyobraziła jej reakcję i o mało nie wybuchła głośnym śmiechem. Schowała telefon
komórkowy do kieszeni, który wskazywał prawie wyczerpaną baterię, przez ciągłe
robienie zdjęć i filmików.
Zapięła
swoją torebkę, by przypadkiem nic jej nie wypadło podczas wychodzenia ze
stadionu w tłumie. Ledwo minęła bramkę a ktoś do niej podbiegł i wyrwał jej
torebkę. Zaczęła krzyczeć po angielsku jednak nikt nie chciał jej słyszeć. Nie była dobrą biegaczką więc nawet nie
próbowała biec za złodziejem. Usiadła na schodku i ze złości zaczęła
płakać. Po kilkunastu minutach usłyszała
jak ktoś siada obok niej. Bartra momentalnie
ją do siebie przytulił pytając się co się stało.
- Okradli
mnie! Nikt nie próbował mi pomóc, pomimo że krzyczałam.
- Cholera…
Trzeba jechać na policję, chodź – pomógł jej wstać a potem wziął swoją torbę na
ramię.
- Marc. Nie
chcę być problemem. Pokaż mi w którą stronę jest najbliższy komisariat czy coś
i sama pójdę. Już i tak za dużo czasu mi poświęciłeś. – pociągnęła nosem i
spojrzała na niego przez chwilę.
- Nie ma
mowy. Pojedziemy tam razem. Będę
przynajmniej robił za tłumacza, bo ja głowy nie daję,że ktokolwiek z
policjantów rozumie angielski. A zanim oni ściągną tłumacza, to będziesz tam
siedzieć do rana. Chodź - objął ją swoim
ramieniem i udali się do jego auta. Szybko ruszyli z parkingu i pojechali w stronę najbliższej komendy policji.
Kiedy
dojechali na miejsce, dziewczyna wciąż nie mogła uwierzyć w to co się zdarzyło.
Jeszcze nigdy nie przytrafiło się jej coś takiego.
W
sekretariacie Marc powiedział, z czym tu przyszedł i sierżant od razu skierował
go do pokoju na parterze. Piłkarz przepuścił nic nieodzywającą się Liliann i
kiedy weszli do pomieszczenia w którym czekał policjant, oboje usiedli.
Marc zaczął
wszystko funkcjonariuszowi tłumaczyć, a ten skrupulatnie wszystko zapisywał.
- Pamiętasz
jak wyglądał ten który cię okradł? – zapytał się jej, tym samym wytrącając ją
ze swoich przemyśleń.
- Wysoki,
brunet, z lekkim zarostem. Widziałam jedynie, że miał koszulkę w paski białe,
albo żółte i krótkie zielone spodenki. –
mówiła lekko drżącym głosem. Piłkarz wszystko przetłumaczył i po słowach
policjanta, że spróbują znaleźć tego złodzieja, wyszli. Bartra zostawił numer
do siebie w razie jakby jakaś informacja się pojawiła, ponieważ Liliann nie
mówi po hiszpańsku i nie zrozumiałaby nic.
Wsiedli do
auta i kierowali się w stronę jej hotelu.
- Słuchaj,
do kiedy masz opłacony pokój? – zapytał i spojrzał na nią, kiedy zatrzymali się
na skrzyżowaniu.
- Do jutra,
do dziewiątej – odpowiedziała, tępo wpatrując się w ulice.
Ruszył i już
po chwili byli pod hotelem. Marc wyjął z
portfela kilka banknotów i wraz z nią podeszli do recepcji. Tam Bartra opłacił
Liliann kolejne dni w hotelu. Kiedy ona to zobaczyła, nie chciała mu na to
pozwolić.
- Słuchaj,
uratowałaś mnie, oddając mi portfel to teraz pozwól mi zrobić z niego użytek.
Poddała się,
ponieważ nie chciała i nie miała sił by się z nim kłócić. Podziękowała mu za
wszystko i pożegnała się z nim. Szybko znalazła się w swoim pokoju i zadzwoniła
do taty, by poinformować go o kradzieży.
- Zablokuj
mi konto bankowe. Masz upoważnienie przecież. Dalej już nic nie ma. Jutro
postaram się jakoś dojechać do ambasady i tam wyrobie tymczasowy paszport. –
mówiła smutno. Słyszała tylko westchnięcie swojego ojca.
- Dobrze.
Masz jeszcze jakieś pieniądze? – zapytał troskliwie.
- Tak, tak.
– odpowiedziała, sprawdzając kieszenie w torbie podróżnej.
Znalazła jeszcze niecałe dwieście euro.
_____
Dzieje się, dzieje :)
Ale ją nieszczęście spotkało! Jednak dobrze, że ma przy sobie takiego Marca, który jej pomaga :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
No nie wierze! To miało być miłe oderwanie od rzeczywistoci. Jeden mecz, na który zaprosił ją piłkarz a tu coś takiego! Nie mam słów, żeby opisać to zdarzenie, ale napisze jedno. Nic nie dzieje się bez przyczyny i może dzięki temu dziewczyna dłużej pobędzie w Barcelonie xd
OdpowiedzUsuńW końcu Marc bedzie jej nadal pomagał, bo nie wierze, że zostawi ją teraz tak po prostu..Ah jaki z niego dobry chłopiec xd hehe oby tak dalej ;)
buźka ;*
Będzie dobrze znajdą złodzieja i... no j będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny <333 zakochałam się w tym blogu <3 :)
Szczęście w nieszczęściu, czuję że ta kradzież ich do siebie zbliży ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nowy!
;*