środa, 23 lipca 2014

Rozdział IV



Punkt szesnasta trzydzieści czekała na niego pod hotelem. Zaczęła się w duchu cieszyć, że jej nie wystawił kiedy zobaczyła jego auta wjeżdżające na parking.
Od razu podeszła w to miejsce szybkim krokiem i przywitała się z nim.
- Masz bilet? – zapytał się, ruszając z parkingu.
- Tak. To najpilniej strzeżona przeze mnie rzecz dzisiaj – zaśmiała się, a on jej zawtórował.
Droga jaką mieli do pokonania minęła im bardzo szybko.
Bartra wyszedł pierwszy i wyjął z bagażnika swoją treningową torbę. Obserwowała go cały czas i teraz mogła śmiało powiedzieć, że był z lekka zestresowany, ale i bardzo skupiony nadchodzącym meczem.
Zaprowadził ją do wejścia dla VIP-ów by przypadkiem nie miała problemów wynikających z nieznajomości języka.
- Słuchaj, muszę iść bo zaraz zaczynamy rozgrzewkę. Twój sektor jest tam – wskazał palcem za siebie – Więc mam nadzieję, że nie zgubisz się na prostej – zaśmiał się, ona również – To trzymaj kciuki i widzimy się po meczu przed wejściem– przytulił ją do siebie i poszedł w swoim kierunku.

Ona poszła tak jak wskazał i bez problemu znalazła swoje miejsce. Zrobiła zdjęcie i korzystając z włączonego WIFI wysłała przyjaciółce fotografię z pozdrowieniami z Camp Nou.
Ponad czterdziesto-minutowe czekanie minęło jej szybko dzięki grze na telefonie i obserwowaniu tego wspaniałego miejsca.
Kiedy obie drużyny weszła na murawę jej wzrok poszukiwał tylko jednego zawodnika. Osobę przez którą się tu znalazła i dzięki której nie żałuje swojego przyjazdu tutaj.  Niestety, nie był w wyjściowym składzie, jednak mocno zaciskała kciuki by nadarzył się taki moment, by wszedł na boisko i pokazał to co potrafi.
Sędzia zagwizdał i rozpoczęła się walka o zwycięstwo.  Co prawda był to tylko mecz towarzyski, jednak nie od dziś wiadomo, że zwycięstwo zawsze podnosi morale zawodników.
Na bilecie napisane było, że grają z jakąś drużyną z Rosji, jednak nie znała się bardzo na wszystkich drużynach, dlatego dopiero kiedy Barcelona wbiła drugiego gola w ciągu dziesięciu minut, wiedziała, że rosyjski team nie dorasta bordowo-granatowym do pięt.
Kiedy jeden z obrońców Barcelony został mocno sfaulowany i zszedł z boiska, niestety nie o własnych siłach a na noszach, próbowała dojrzeć nazwisko na koszulce zawodnika, który miał wejść. Uśmiechnęła się szeroko kiedy w megafonie usłyszała nazwisko Marca.
Osoba, która sfaulowała obrońcę dostała czerwoną kartkę, na co rosyjscy kibice zareagowali buczeniem. W jednej chwili poczuła dreszcze na swoim ciele, jednak szybko odeszły, kiedy kibice Barcelony ich zagłuszyli, ciesząc się z kolejnego strzelonego gola swojej drużyny.

Pod koniec drugiej połowy stwierdziła w myślach, że piłka nożna stanie się jej kolejnym hobby. Chyba jej przyjaciółka będzie z tego powodu wniebowzięta. Już sobie wyobraziła jej reakcję i o mało nie wybuchła głośnym śmiechem. Schowała telefon komórkowy do kieszeni, który wskazywał prawie wyczerpaną baterię, przez ciągłe robienie zdjęć i filmików.
Zapięła swoją torebkę, by przypadkiem nic jej nie wypadło podczas wychodzenia ze stadionu w tłumie. Ledwo minęła bramkę a ktoś do niej podbiegł i wyrwał jej torebkę. Zaczęła krzyczeć po angielsku jednak nikt nie chciał jej słyszeć.  Nie była dobrą biegaczką więc nawet nie próbowała biec za złodziejem. Usiadła na schodku i ze złości zaczęła płakać.  Po kilkunastu minutach usłyszała jak ktoś siada obok niej. Bartra momentalnie  ją do siebie przytulił pytając się co się stało.
- Okradli mnie! Nikt nie próbował mi pomóc, pomimo że krzyczałam.
- Cholera… Trzeba jechać na policję, chodź – pomógł jej wstać a potem wziął swoją torbę na ramię.
- Marc. Nie chcę być problemem. Pokaż mi w którą stronę jest najbliższy komisariat czy coś i sama pójdę. Już i tak za dużo czasu mi poświęciłeś. – pociągnęła nosem i spojrzała na niego przez chwilę.
- Nie ma mowy. Pojedziemy tam razem.  Będę przynajmniej robił za tłumacza, bo ja głowy nie daję,że ktokolwiek z policjantów rozumie angielski. A zanim oni ściągną tłumacza, to będziesz tam siedzieć do rana. Chodź -  objął ją swoim ramieniem i udali się do jego auta. Szybko ruszyli z parkingu i pojechali  w stronę najbliższej komendy policji.
Kiedy dojechali na miejsce, dziewczyna wciąż nie mogła uwierzyć w to co się zdarzyło. Jeszcze nigdy nie przytrafiło się jej coś takiego.
W sekretariacie Marc powiedział, z czym tu przyszedł i sierżant od razu skierował go do pokoju na parterze. Piłkarz przepuścił nic nieodzywającą się Liliann i kiedy weszli do pomieszczenia w którym czekał policjant, oboje usiedli.
Marc zaczął wszystko funkcjonariuszowi tłumaczyć, a ten skrupulatnie wszystko zapisywał.
- Pamiętasz jak wyglądał ten który cię okradł? – zapytał się jej, tym samym wytrącając ją ze swoich przemyśleń.
- Wysoki, brunet, z lekkim zarostem. Widziałam jedynie, że miał koszulkę w paski białe, albo żółte i krótkie zielone spodenki.  – mówiła lekko drżącym głosem. Piłkarz wszystko przetłumaczył i po słowach policjanta, że spróbują znaleźć tego złodzieja, wyszli. Bartra zostawił numer do siebie w razie jakby jakaś informacja się pojawiła, ponieważ Liliann nie mówi po hiszpańsku i nie zrozumiałaby nic.
Wsiedli do auta i kierowali się w stronę jej hotelu.
- Słuchaj, do kiedy masz opłacony pokój? – zapytał i spojrzał na nią, kiedy zatrzymali się na skrzyżowaniu.
- Do jutra, do dziewiątej – odpowiedziała, tępo wpatrując się w ulice.
Ruszył i już po chwili byli pod hotelem.  Marc wyjął z portfela kilka banknotów i wraz z nią podeszli do recepcji. Tam Bartra opłacił Liliann kolejne dni w hotelu. Kiedy ona to zobaczyła, nie chciała mu na to pozwolić.
- Słuchaj, uratowałaś mnie, oddając mi portfel to teraz pozwól mi zrobić z niego użytek.
Poddała się, ponieważ nie chciała i nie miała sił by się z nim kłócić. Podziękowała mu za wszystko i pożegnała się z nim. Szybko znalazła się w swoim pokoju i zadzwoniła do taty, by poinformować go o kradzieży.
- Zablokuj mi konto bankowe. Masz upoważnienie przecież. Dalej już nic nie ma. Jutro postaram się jakoś dojechać do ambasady i tam wyrobie tymczasowy paszport. – mówiła smutno. Słyszała tylko westchnięcie swojego ojca.
- Dobrze. Masz jeszcze jakieś pieniądze? – zapytał troskliwie.
- Tak, tak. – odpowiedziała, sprawdzając kieszenie w torbie podróżnej.
 Znalazła jeszcze niecałe dwieście euro. 
_____
Dzieje się, dzieje :)

4 komentarze:

  1. Ale ją nieszczęście spotkało! Jednak dobrze, że ma przy sobie takiego Marca, który jej pomaga :)
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie wierze! To miało być miłe oderwanie od rzeczywistoci. Jeden mecz, na który zaprosił ją piłkarz a tu coś takiego! Nie mam słów, żeby opisać to zdarzenie, ale napisze jedno. Nic nie dzieje się bez przyczyny i może dzięki temu dziewczyna dłużej pobędzie w Barcelonie xd
    W końcu Marc bedzie jej nadal pomagał, bo nie wierze, że zostawi ją teraz tak po prostu..Ah jaki z niego dobry chłopiec xd hehe oby tak dalej ;)
    buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie dobrze znajdą złodzieja i... no j będzie dobrze :)
    Rozdział świetny <333 zakochałam się w tym blogu <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczęście w nieszczęściu, czuję że ta kradzież ich do siebie zbliży ;)
    Pozdrawiam i czekam na nowy!
    ;*

    OdpowiedzUsuń