środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział VI



Z rana Marc już  czekał pod Camp Nou skąd mieli jechać na mecz towarzyski połączony z pierwszą kadrą Barcelony jak i Barcelony B. Rozegrany miał być  na stadionie Athletic Bilbao . Połowa pierwszego składu Barcelony pojechała na Mistrzostwa Świata na zgrupowania, dlatego ci którzy zostali pojechali na mecz. Nie mogli z niego zrezygnować, choć Marc chciał już wymyślać coś na ostatnią chwilę. Nie chciał zostawiać tu samej Liliann. Chciał wysłać jej smsa, a nawet zadzwonić, jednak nie chciał ewentualnie zbudzić dziewczyny, gdyż ta mogła jeszcze spać po imprezie u  jego kolegów. Chciał jej powiedzieć, że przy niej czuje się naprawdę fantastycznie i bariera językowa wcale nie jest problemem. Dogadywali się świetnie. Podobała mu się. Była taka inna od reszty dziewczyn z którymi się spotykał a potem był w związku.
Postanowił, że zadzwoni do niej po południu. Jak dojedzie do Bilbao. Zanim zajął miejsce przy oknie, koledzy już do otoczyli z każdej strony i wypytywali o Liliann. Śmiać mu się chciało, jak powiedział im, że ona nie jest nimi zainteresowana. Wiadomo, niegrzeczne było to z jego strony by mówić coś za nią, nie mając pewności, ale sądził, że ten pocałunek w noc pod jej hotelem coś znaczył. I dla niego i dla niej. To był sygnał, że on nie jest jej również obojętny
Założył słuchawki na uszy i włączył ulubione piosenki.  Przymknął oczy i zasnął, opierając się o szybę i swoją bluzę.


Ona wstała chwilę po jedenastej. Musiała odespać zmęczenie po imprezie u chłopaków z FC Barcelony . Po pocałunku z Marciem nie mogła długo zasnąć. Nie mogą przestać o tym myśleć i czuć jego warg na swoich. Serce jej waliło jak oszalałe przez długi czas.
Ale przecież nie mogła się zakochać. Ona chciała zostać W Wiedniu i zacząć studia.  Kochała Austrię, a on musiałby tu zostać. Kochał piłkę i ten klub.
Wzięła prysznic i z ręcznikiem na głowie zaczęła się ubierać w dżinsy i bokserkę. Chciała wysuszyć włosy, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.  Z  mokrymi kosmkami włosów otworzyła drzwi i zdziwiła się, kiedy zobaczyła że w progu stała była dziewczyna Marca.
- Chciałam porozmawiać – Melissa wprosiła się do pomieszczenia, zanim Lil zaprosiła ją do środka. – Chciałam ci powiedzieć, że my z Marciem do siebie wróciliśmy. I nie podoba mi się to, że ty się pałętasz przy nim. Wykorzystujesz go do granic możliwości. Nie wstyd ci? Daj sobie spokój. On nawet na ciebie nie spojrzy, więc nie rób sobie nadziei. Wracaj do domu jak tylko odzyskasz dokumenty.  – kiedy Melissa powiedziała prawie wszystko na jednym wdechu i podniesionym tonem, wyszła z pokoju, zamykając głośno za sobą drzwi.
Liliann aż usiadła z wrażenia. Przecież to nie mogła być prawda. Nie rozumiała już nic.
Gdyby Marc byłby z Melissą, nie pocałowałby jej w nocy, nie wziąłby jej na imprezę i nie pomagałby jej!
Nie mieściło jej się to w głowie. Chciało jej się płakać. Powoli zaczynała wierzyć w słowa dziewczyny piłkarza. Nie miała co sobie robić nadziei. Modliła się by jej tymczasowy paszport szybko wystawili i przywieźli kurierem.
Chciała wracać do domu. Zapomnieć o Marcu i żyć tak jak dalej sobie żyła. Ona była zwykłą kelnerką, a on światowym piłkarzem.  To już od razu się gryzie ze sobą.
Nadzieja matką głupich.

Dostała smsa, że paczka została właśnie nadana do kuriera i następnego dnia będzie miała swój paszport.
Szybko zaczęła się pakować i zabukowała swój bilet powrotny do Wiednia.
Kamień spadł jej z serca, że już długo to nie zostanie.
Zadzwoniła jeszcze do przyjaciółki i swojego taty, by poinformować ich o swoim powrocie.
Kiedy się rozłączyła, rozdzwonił się jej telefon. Kiedy spojrzała na numer Marca, od razu zbiła połączenie. Nie miała ochoty z nim rozmawiać pomimo, że zrobił dla niej tak wiele. Nie powinna tak robić, ale nie widziała innej możliwości.



Marc nie dawał za wygraną i próbował jeszcze kilka razy do niej dodzwonić,  jednak bez skutku.
Chodził nerwowo po pokoju z telefonem przy uchu, co chwila wybierając jej numer.
-Ty weź się uspokój z tym dzwonieniem. Może nie może gadać – zastopował go Cristian, wyciągając ręce przed siebie i trzymając kolegę za ramiona
- Ona nie ma nic innego do roboty! Dokumentów nie ma, języka nie zna…
- Może telefon zostawiła w hotelu a na obiad sobie poszła? Włącz myślenie, bo bez tego to ani rusz w życiu- Cristian puknął palcem Marca w czoło i wrócił na swoje łóżko.
- Może masz racje… Zaczynam wariować. Ona jest inna. Taka zwykła…normalna. – obrońca westchnął i usiadł na swoim łóżku, przejeżdżając otwartą dłonią po swojej twarzy.
-Wydawała się być naprawdę fajna, ale pomyślałeś czy ona na tobie nie żeruje? Ty jej tu większość opłaciłeś, obiadki, pokoik…- Tello zaczął wyliczać, a Marc momentalnie wstał.
- Na głowę upadłeś?! Obiecała, że odda mi wszystko jak wróci do Wiednia. Przeze mnie się tu znalazła, to jej pomogłem, tak? – znowu zaczął chodzić nerwowo po pokoju.
- Dobra, koniec tematu. I tak cię nie przegadam. Chodź na dół, do chłopaków. Chyba mieli grać w butelkę.


*następny dzień*
Otrzymała od kuriera przesyłkę, sprawdziła czy aby wszystko się zgadza, to co jest na dokumencie i dopiero podpisała stosowne potwierdzenie. Wrzuciła paszport do torebki i wyszła z pokoju. Zjechała windą na dół, a kiedy wyszła ciągnęła za sobą walizkę i przystanęła przy recepcji. Oddała klucz do pokoju i nakazała kobiecie w hotelowym uniformie y wymeldowała ją już stąd.
- Oddaję 40 euro, ponieważ zapłacone było z góry  za jutro.  – szatynka oddała Liliann pieniądze i podsunęła dokument by go podpisała. Blondynka złożyła podpis i schowała pieniądze do kieszeni.
- Mam nadzieję, że pobyt w naszym hotelu był udany. – kobieta uśmiechnęła się szeroko, klikając w komputerze.
- I to jeszcze jak – Liliann wymusiła uśmiech i poprawiła swoją torebkę. Poprosiła recepcjonistkę o małą kartkę i długopis. Zapisała kilka słów i nakazała szatynce dać ten liścik, chłopakowi z którym tu przychodziła.
Zacisnęła dłoń na rączce od torby podróżnej i wyszła z hotelu, wsiadając do pierwszej, lepszej taksówki. Schowała bagaż do bagażnika i nakazała kierowcy jechać na lotnisko.
Cicho westchnęła kiedy spojrzała na nowo poznane miejsca, dzięki Marcowi.
Powstrzymała się od uronienia łez. Dała się omamić, choć doskonale wiedziała, że nie może.
Założyła na nos okulary i już na horyzoncie pojawił się fragment lotniska.
________
Jeeejku, przepraszam znów ale nie ogarniam, ten czas dosłownie ucieka mi między palcami ;/
Wiecie że do końca zostały dwa rozdziały? 8 będzie ostatnim rozdziałem, którego epilogiem nazwać nie można bo jest długi. znaczy taki jak zawsze, a epilogi są krótkie, nie?

4 komentarze:

  1. Też mam ten problem, nawet nie wiem jak to się dzieje, że ten czas tak leci!
    Szkoda, że Lil jest taka łatwowierna. Wyśmiałabym na jej miejscu Melisse, bo jej słowa nie brzmiały zbyt przekonująco. Mam nadzieje, że wszystko się ułoży i dziewczyna i Marc będą razem szczęśliwi ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie nieporozumienie! I zła Melissa! Grrrr!!
    Muszą się spotkać i porozmawiać na ten temat :)
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to tylko 2 rozdziały??? no tak nie może być, ledwo się to opowiadanie zaczeło a tu już koniec.oo nie ;/
    nieporozumienie, jedno wielkie nieporozumienie. Nie wiem dlaczego ta Melissa robi wokół siębie zamieszanie, skoro nic co mówi nie jest prawdą. Wszystko było tak pięknie, ładnie a ona zniszczyła to przez kilka swoich słów..ah to wszystko miało być inaczej prawda? Mam nadzieję, ze Marc jakoś to wszystko zdąży jeszcze uratować

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale że dwa rozdziały? :c
    Okropne nieporozumienie, tsssss. Liczę na jakieś spotkanie, bo zdecydowanie powinni porozmawiać ;)
    No i zapraszam na to opowiadanie o Thiago (przepraszam za spam): que-hiciste.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń