Z rana Marc
już czekał pod Camp Nou skąd mieli
jechać na mecz towarzyski połączony z pierwszą kadrą Barcelony jak i Barcelony
B. Rozegrany miał być na stadionie
Athletic Bilbao . Połowa pierwszego składu Barcelony pojechała na Mistrzostwa
Świata na zgrupowania, dlatego ci którzy zostali pojechali na mecz. Nie mogli z
niego zrezygnować, choć Marc chciał już wymyślać coś na ostatnią chwilę. Nie
chciał zostawiać tu samej Liliann. Chciał wysłać jej smsa, a nawet zadzwonić,
jednak nie chciał ewentualnie zbudzić dziewczyny, gdyż ta mogła jeszcze spać po
imprezie u jego kolegów. Chciał jej
powiedzieć, że przy niej czuje się naprawdę fantastycznie i bariera językowa
wcale nie jest problemem. Dogadywali się świetnie. Podobała mu się. Była taka
inna od reszty dziewczyn z którymi się spotykał a potem był w związku.
Postanowił,
że zadzwoni do niej po południu. Jak dojedzie do Bilbao. Zanim zajął miejsce
przy oknie, koledzy już do otoczyli z każdej strony i wypytywali o Liliann.
Śmiać mu się chciało, jak powiedział im, że ona nie jest nimi zainteresowana.
Wiadomo, niegrzeczne było to z jego strony by mówić coś za nią, nie mając
pewności, ale sądził, że ten pocałunek w noc pod jej hotelem coś znaczył. I dla
niego i dla niej. To był sygnał, że on nie jest jej również obojętny
Założył
słuchawki na uszy i włączył ulubione piosenki.
Przymknął oczy i zasnął, opierając się o szybę i swoją bluzę.
Ona wstała
chwilę po jedenastej. Musiała odespać zmęczenie po imprezie u chłopaków z FC
Barcelony . Po pocałunku z Marciem nie mogła długo zasnąć. Nie mogą przestać o
tym myśleć i czuć jego warg na swoich. Serce jej waliło jak oszalałe przez
długi czas.
Ale przecież
nie mogła się zakochać. Ona chciała zostać W Wiedniu i zacząć studia. Kochała Austrię, a on musiałby tu zostać.
Kochał piłkę i ten klub.
Wzięła
prysznic i z ręcznikiem na głowie zaczęła się ubierać w dżinsy i bokserkę.
Chciała wysuszyć włosy, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Z
mokrymi kosmkami włosów otworzyła drzwi i zdziwiła się, kiedy zobaczyła
że w progu stała była dziewczyna Marca.
- Chciałam
porozmawiać – Melissa wprosiła się do pomieszczenia, zanim Lil zaprosiła ją do
środka. – Chciałam ci powiedzieć, że my z Marciem do siebie wróciliśmy. I nie
podoba mi się to, że ty się pałętasz przy nim. Wykorzystujesz go do granic
możliwości. Nie wstyd ci? Daj sobie spokój. On nawet na ciebie nie spojrzy,
więc nie rób sobie nadziei. Wracaj do domu jak tylko odzyskasz dokumenty. – kiedy Melissa powiedziała prawie wszystko
na jednym wdechu i podniesionym tonem, wyszła z pokoju, zamykając głośno za
sobą drzwi.
Liliann aż
usiadła z wrażenia. Przecież to nie mogła być prawda. Nie rozumiała już nic.
Gdyby Marc
byłby z Melissą, nie pocałowałby jej w nocy, nie wziąłby jej na imprezę i nie
pomagałby jej!
Nie mieściło
jej się to w głowie. Chciało jej się płakać. Powoli zaczynała wierzyć w słowa
dziewczyny piłkarza. Nie miała co sobie robić nadziei. Modliła się by jej
tymczasowy paszport szybko wystawili i przywieźli kurierem.
Chciała
wracać do domu. Zapomnieć o Marcu i żyć tak jak dalej sobie żyła. Ona była
zwykłą kelnerką, a on światowym piłkarzem.
To już od razu się gryzie ze sobą.
Nadzieja matką głupich.
Dostała
smsa, że paczka została właśnie nadana do kuriera i następnego dnia będzie
miała swój paszport.
Szybko
zaczęła się pakować i zabukowała swój bilet powrotny do Wiednia.
Kamień spadł
jej z serca, że już długo to nie zostanie.
Zadzwoniła
jeszcze do przyjaciółki i swojego taty, by poinformować ich o swoim powrocie.
Kiedy się
rozłączyła, rozdzwonił się jej telefon. Kiedy spojrzała na numer Marca, od razu
zbiła połączenie. Nie miała ochoty z nim rozmawiać pomimo, że zrobił dla niej
tak wiele. Nie powinna tak robić, ale nie widziała innej możliwości.
Marc nie
dawał za wygraną i próbował jeszcze kilka razy do niej dodzwonić, jednak bez skutku.
Chodził
nerwowo po pokoju z telefonem przy uchu, co chwila wybierając jej numer.
-Ty weź się
uspokój z tym dzwonieniem. Może nie może gadać – zastopował go Cristian,
wyciągając ręce przed siebie i trzymając kolegę za ramiona
- Ona nie ma
nic innego do roboty! Dokumentów nie ma, języka nie zna…
- Może
telefon zostawiła w hotelu a na obiad sobie poszła? Włącz myślenie, bo bez tego
to ani rusz w życiu- Cristian puknął palcem Marca w czoło i wrócił na swoje
łóżko.
- Może masz
racje… Zaczynam wariować. Ona jest inna. Taka zwykła…normalna. – obrońca
westchnął i usiadł na swoim łóżku, przejeżdżając otwartą dłonią po swojej
twarzy.
-Wydawała
się być naprawdę fajna, ale pomyślałeś czy ona na tobie nie żeruje? Ty jej tu
większość opłaciłeś, obiadki, pokoik…- Tello zaczął wyliczać, a Marc
momentalnie wstał.
- Na głowę
upadłeś?! Obiecała, że odda mi wszystko jak wróci do Wiednia. Przeze mnie się
tu znalazła, to jej pomogłem, tak? – znowu zaczął chodzić nerwowo po pokoju.
- Dobra, koniec
tematu. I tak cię nie przegadam. Chodź na dół, do chłopaków. Chyba mieli grać w
butelkę.
*następny dzień*
Otrzymała od
kuriera przesyłkę, sprawdziła czy aby wszystko się zgadza, to co jest na
dokumencie i dopiero podpisała stosowne potwierdzenie. Wrzuciła paszport do
torebki i wyszła z pokoju. Zjechała windą na dół, a kiedy wyszła ciągnęła za
sobą walizkę i przystanęła przy recepcji. Oddała klucz do pokoju i nakazała
kobiecie w hotelowym uniformie y wymeldowała ją już stąd.
- Oddaję 40
euro, ponieważ zapłacone było z góry za
jutro. – szatynka oddała Liliann
pieniądze i podsunęła dokument by go podpisała. Blondynka złożyła podpis i
schowała pieniądze do kieszeni.
- Mam
nadzieję, że pobyt w naszym hotelu był udany. – kobieta uśmiechnęła się
szeroko, klikając w komputerze.
- I to
jeszcze jak – Liliann wymusiła uśmiech i poprawiła swoją torebkę. Poprosiła
recepcjonistkę o małą kartkę i długopis. Zapisała kilka słów i nakazała
szatynce dać ten liścik, chłopakowi z którym tu przychodziła.
Zacisnęła
dłoń na rączce od torby podróżnej i wyszła z hotelu, wsiadając do pierwszej,
lepszej taksówki. Schowała bagaż do bagażnika i nakazała kierowcy jechać na
lotnisko.
Cicho
westchnęła kiedy spojrzała na nowo poznane miejsca, dzięki Marcowi.
Powstrzymała
się od uronienia łez. Dała się omamić, choć doskonale wiedziała, że nie może.
Założyła na
nos okulary i już na horyzoncie pojawił się fragment lotniska.
________
Jeeejku, przepraszam znów ale nie ogarniam, ten czas dosłownie ucieka mi między palcami ;/
Wiecie że do końca zostały dwa rozdziały? 8 będzie ostatnim rozdziałem, którego epilogiem nazwać nie można bo jest długi. znaczy taki jak zawsze, a epilogi są krótkie, nie?
Też mam ten problem, nawet nie wiem jak to się dzieje, że ten czas tak leci!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Lil jest taka łatwowierna. Wyśmiałabym na jej miejscu Melisse, bo jej słowa nie brzmiały zbyt przekonująco. Mam nadzieje, że wszystko się ułoży i dziewczyna i Marc będą razem szczęśliwi ;)
Pozdrawiam :*
Takie nieporozumienie! I zła Melissa! Grrrr!!
OdpowiedzUsuńMuszą się spotkać i porozmawiać na ten temat :)
Czekam na kolejny rozdział!
Jak to tylko 2 rozdziały??? no tak nie może być, ledwo się to opowiadanie zaczeło a tu już koniec.oo nie ;/
OdpowiedzUsuńnieporozumienie, jedno wielkie nieporozumienie. Nie wiem dlaczego ta Melissa robi wokół siębie zamieszanie, skoro nic co mówi nie jest prawdą. Wszystko było tak pięknie, ładnie a ona zniszczyła to przez kilka swoich słów..ah to wszystko miało być inaczej prawda? Mam nadzieję, ze Marc jakoś to wszystko zdąży jeszcze uratować
Ale że dwa rozdziały? :c
OdpowiedzUsuńOkropne nieporozumienie, tsssss. Liczę na jakieś spotkanie, bo zdecydowanie powinni porozmawiać ;)
No i zapraszam na to opowiadanie o Thiago (przepraszam za spam): que-hiciste.blogspot.com